Sol per te, czyli Haendel rządzi

Na przedzie bohaterowie wieczoru: Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik
i Krzysztof Garstka prowadzący Capellę; fot. IR
Jak zrobić dobrze miłośnikom baroku? Dać im porządną porcję Haendla!
Z takiego założenia wyszli inicjatorzy wczorajszego koncertu, czyli Polska Opera Królewska i jej barokowa "odnoga" - Capella Regia Polona i dwie znakomite śpiewaczki, czyli Olga Pasiecznik i Anna Radziejewska.
Na barokowy koncert zaproszono tym razem do Studio Koncertowego Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego i słusznie - na Zamku Królewskim z pewnością nie zmieściłby się taki tłum fanów, jaki przybył na wczorajszy koncert.
Program ułożono zmyślnie. W pierwszej części zabrzmiały dwie sonaty triowe - A-dur HWV 396 i g-moll HWV 391. Muzyka instrumentalna przeplatała się z czterema duetami, tzw. włoskimi, choć nie wszystkie powstały podczas krótkiego pobytu młodego kompozytora w Italii w latach 1710-1711. Ale wszystkie noszą nieomylny znak jego stylu i dają artystom możliwość świetnego popisu wokalnego.
Po przerwie było bardziej przebojowo - instrumentaliści z historycznej orkiestry POK wykonali dwa concerti grossi op. 6 - nr 4 i nr 12, a śpiewaczki wykonały cztery duety operowe: Io t'abbraccio z Rodelindy, Sol per te z Silla, Per le porte del tormento z Imeneo i Bravo aver z Ariodantego. A potem oczywiście owacje i bis.

Do przerwy suknie w kolorze płomiennej czerwieni,
ale - niestety - nie zdążyłam uchwycić w całej krasie; fot. IR
Nie mam zastrzeżeń do orkiestry, choć historycznej formacji POK brak jeszcze mocniejszego wyrazu. Mam wrażenie, że grają poprawnie, ale bez swobody. Są wyraźnie spięci (onieśmieleni?), bardzo skupieni i trudno im nadać tak w końcu znanym i ogranym utworom jakiegoś odważniejszego, indywidualnego rysu.
Dokładnie na drugim biegunie sytuują się dwie "pierwsze damy" polskiego baroku, czyli Olga Pasiecznik i Anna Radziejewska. Są nie tylko znakomitymi śpiewaczkami z bogatym doświadczeniem scenicznym, ale również - co widać na scenie - lubią się i lubią ze sobą pracować. Duety Haendlowskie to nie jest dla nich zadanie do poprawnego wykonania, ale pole do indywidualnego i wspólnego popisu. Arie mistrza nic na tym nie tracą, a wręcz przeciwnie.
Na taką swobodę trzeba jednak lat pracy i doświadczeń.
Konkludując - piękny wieczór z moim ulubionym kompozytorem w niezawodnym wykonaniu. A obie śpiewające damy prezentowały się równie pięknie w czerwieni, jak i w czerni i złocie!
Czegóż chcieć więcej!

Subscribe to receive free email updates:

0 Response to "Sol per te, czyli Haendel rządzi"

Posting Komentar